Kwestia zarzutów postawionych przez prokuraturę Jackowi Majchrowskiemu, pełniącemu obowiązki prezydenta Krakowa, spotkała się z reakcją głównego zainteresowanego, który wyjaśnił sprawę podczas konferencji prasowej. Informacje o tych zarzutach rozprzestrzeniły się po mediach w czwartek 29 lutego.
Podczas briefingu prasowego Jacek Majchrowski przedstawił swoje stanowisko na temat zarzutów. Przedstawiamy treść jego wyjaśnień:
„Jak Państwo być może słyszeli, prokuratura obarczyła mnie odpowiedzialnością za niedopełnienie obowiązków służbowych, co miało na celu przyniesienie korzyści majątkowych innymi osobom. Sprawa dotyczy dofinansowania remontu kamienicy na skrzyżowaniu ulic Gołębiej i Wiślnej, której właścicielem jest biznesman, będący krewnym mojej poprzedniej zastępcy.
Jednoznacznie pragnę podkreślić, że według uchwały Rady Miasta Krakowa, to radni decydują o przyznawaniu dotacji, a nie ja jako prezydent miasta. Uchwały dotyczące udzielenia dofinansowania były oceniane przez komisję kultury, budżetową i następnie jednomyślnie przyjęte przez Radę Miasta. Radni nigdy nie wyrażali wątpliwości co do celowości dofinansowania tego konkretnego obiektu.
Zadaniem urzędników jest jedynie sprawdzenie, czy wnioski o dofinansowanie składane przez właścicieli budynków spełniają wymogi określone w uchwale Rady Miasta. Nie analizujemy powiązań rodzinnych czy dochodów osób starających się o dotacje. Gdy wnioski spełniają wszystkie warunki, przedstawiam je Radzie Miasta, która decyduje o podziale funduszy.
Zarzuty postawiono mi pomimo świadomości prokuratury, że to Rada Miasta Krakowa decyduje o przyznaniu dotacji, a nie prezydent miasta. W moim przekonaniu cała sprawa ma jedynie charakter polityczny. Przekonuje mnie o tym fakt, że media ogólnopolskie zostały poinformowane o tej sytuacji niemal zaraz po opuszczeniu przeze mnie budynku prokuratury.
Oburza mnie fakt, iż prokuratura podała do wiadomości dziennikarzom, że odmówiłem składania wyjaśnień. W rzeczywistości poprosiłem o uzasadnienie zarzutów w celu rzetelnego odniesienia się do nich, co zostało zapisane w protokole.
W pełni zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre partie polityczne nie mogą doczekać się momentu, kiedy po ponad dwudziestu latach będą mogły przejąć kontrolę nad Krakowem. Prokuratura zawsze była narzędziem w rękach polityków, szczególnie w przededniu wyborów. Zgromadzenie dowodów na poparcie takich zarzutów zajmuje miesiące. Mam przekonanie, że cała sprawa była planowana jako strategia na wypadek mojej kandydatury na kolejną kadencję prezydencką. Moim zdaniem, ostatecznym celem jest podważenie zaufania do miasta i jego pracowników, którzy przez wiele lat współpracowali ze mną dla dobra Krakowa, co umożliwiłoby partiom politycznym przejęcie kontroli nad urzędem i zastąpienie specjalistów partyjnymi funkcjonariuszami.”